sobota, 7 lutego 2015

059. Czy naprawdę jesteśmy tacy okropni?


         



Heyka ludzie!
Z tej strony ja, Anna. W tym poście po raz kolejny chciałabym przedstawić temat samooceny ludzi ze swojego punktu widzenia. Powiem Wam jak to jest u mnie, jak to widzę w dzisiejszych czasach i jak się zmobilizować, albo bardziej kontrowersyjnie ZMIENIĆ.

Ostatnio sobie tak o tym myślałam w związku z ostatnim apelem szkolnym, a mianowicie „podsumowaniem półrocza”. Nie wiem czy u Was w szkole takie coś jest, u nas w każdym razie jest. Wszyscy zawsze na to czekają, bo większość konkursów z owego półrocza są podsumowywane. Ale poza tym pani dyrektor mówi jeszcze o najlepszych średnich, frekwencjach, staraniach, udzielaniu się poza szkoła itp.
Mamy ogólnie w klasie koleżankę Julię, która się uczy bardzo dobrze i udziela się we wszystkim, ale to wszystkim. Oczywiście każdy zawsze przed podsumowaniem obstawia na nią, ale pewnie gdzieś w środku liczy na siebie. A Julka w takim razie komu kibicuje?
Zapewne też trzyma za siebie kciuki, a może to jest powodem jej sukcesu? To jest pewne, że gdy w siebie wierzysz masz już połowę sukcesu za sobą, ale gdy powtarzasz po cichu, że nie masz szans, to masz rację raczej. Nie można się poddawać, zanim się do czegoś nie podejdzie.
Ale dziś powiem Wam bardziej o niskiej samoocenie. Co jest jej powodem? Może to, że czasem nie wierzymy w siebie. Ale czemu? Wydaje nam się, że nie damy rady? Nie, raczej nie. Raczej powodują taką kiepską samoocenę PORÓWNANIA. Nwm czy jest ktoś, kto chociaż raz nie myślał „och, jak bym chciał być taki jak (…)”. No, mi to się zdarza nie raz i to w różnych względach. Już kilka razy myślałam sobie, że „czemu nie jestem Oliwią”. Naprawdę! Ona ma bardzo dużo talentów, pasji i ja czasem jej zazdroszczę. Oczywiście ją wspieram i bardzo się cieszę podczas jej sukcesów, ale jak widzę jak ona rysuje, gra, śpiewa. Ale potem sobie myślę, że czemu niby miałabym być Oliwią? W końcu umiem dużo innych rzeczy, a ona nie.
 Po co się porównywać? Przecież kitowo by było, gdyby każdy był Oliwią, każdy by umiał to samo i nie umiał tego samego. Po to jedni są dobrzy w tym, a drudzy lepiej umieją to, żeby się nawzajem uczyć. Ja ostatnio postanowiłam, że będę chodzić na robienie zdjęć. Wędrować sobie po naszej okolicy i fotografować różne ciekawe rzeczy. I wiecie co mi wcześniej wpadło do głowy? Otóż, poprosiłam Oliwię, aby poszła ze mną. Lukałam jak ona robi zdjęcia, czemu, na co zwraca uwagę. Bo ona jest w tym całkiem dobra.
A teraz kwestia wyglądu. Czyli idziesz przed lustro i mówisz „och, ta grzywka! Jaka okropna! Masakra, ile pryszczy! Wczoraj myłam włosy, a już mam tłuste! No nie mogę, ale gruba jestem”. I znowu sobie myślimy „czemu nie wyglądam jak (…)”. Wiecie do jakiego wniosku doszłam ostatnio słuchając i obserwując znajomych? Że np. człowiek X pragnie po cichu wyglądać jak człowiek Y, a ten z kolei pragnie wyglądać tak jak wcześniej wspomniany X. Mnie  to zdziwiło i wiecie co? Pocieszyło. Bo wiem, że niejedna osoba pragnie wyglądać jak ja :) Myśleliście kiedyś tak? Skąd wiecie, że ta piękność, którą podziwiacie nie chciałaby wyglądać jak Wy?
Podsumowując; nie porównujcie się do innych! Patrzcie najpierw na siebie. Szukajcie plusów, a minusów tylko po to, aby nad nimi pracować. Trzymam za Was kciuki!

2 komentarze:

  1. odnośnie Waszego postu proponuje obejrzeć filmik Natalii Brożyńskiej "Drżące trąby" na yt ;) Doskonale podsumowuje to o czym mówicie ;)
    pozdrawiam
    creativamente
    creativamente-o-sztuce.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło, że ktoś jednak przeczytał nasze wypociny :) Dziękujemy i pozdrawiamy :)))

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.